poniedziałek, 13 czerwca 2022

Z wizytą na Pszczelim Festynie i w Swarzędzkim Skansenie i Muzeum Pszczelarstwa

 Jakiś czas temu podczas weekendowego włóczenia się po Poznaniu wpadliśmy na odbywający się na Wolnym Dziedzińcu Urzędu Miasta Poznania z okazji Światowego Dnia Pszczół Pszczeli Festyn https://www.facebook.com/events/1213873672684005/?active_tab=discussion. Impreza wyglądała niepozornie a okazało się, że uczestniczyły w niej osoby, które z taką pasją i niesamowitym zaangażowaniem opowiadały o pszczołach, że potrafiły zainteresować tym tematem zarówno dorosłych, jak i dzieci. Pracownicy Uniwersytetu Przyrodniczego pokazywali pszczoły pod mikroskopem i na żywo, na naszych oczach wydobywali maleńkie przepoczwarzone owady z kokonów, uczyli jak rozróżnić murarkę ogrodową od pszczoły miodnej, opowiadali o zwyczajach w ulu i pokazywali jak wygląda jego wnętrze.

W nawiązaniu do festynu postanowiliśmy odwiedzić wkrótce potem Swarzędzki Skansen i Muzeum Pszczelarstwa @https://pl-pl.facebook.com/muzeumpszczelarstwa/





Zdaje się, najsłynniejszy ul z Muzeum Pszczelarstwa w Swarzędzu 

Nasz syn, którego zainteresowania ostatnio koncentrują się na zagadnieniach dot. komunikacji miejskiej od razu postanowił, że pojedziemy tam autobusem linii swarzędzkich z dworca autobusowego na Śródce. Chcąc nie chcąc, rad nierad przystaliśmy na tę propozycję choć deszczowa pogoda sprzyjała bardziej bezprzesiadkowej podróży samochodem. W związku z tym, że mieszkamy, jak to się ładnie ujmuje w reklamach hoteli czy apartamentów, w zacisznej i spokojnej dzielnicy na uboczu Poznania, do której to autobusy w weekendy nie zajeżdżają dość często, pierwszy etap drogi pokonaliśmy autem. Po dotarciu do linii PST przesiedliśmy się na tramwaj na Śródkę. Wysiedliśmy jednak wcześniej by wycieczkę wzbogacić o połączony z przedpołudniową kawą spacer przez Ostrów Tumski i Śródkę. Kawa (w moim przypadku herbata) była z widokiem w jednej z moich ulubionych kawiarni @https://pl-pl.facebook.com/widoki.cafe/  w Bramie Poznania. Za co lubię to miejsce? Za niezłe ciasta (było nawet z morelami!) i ofertę lunchową, miłą spokojną atmosferę, nieśpieszny klimat, wygodne szare fotele uszaki ze szwedzkiego sklepu z ich miniaturami dla dzieci i oczywiście wspaniałe widoki na Katedrę, Cybinę, Śluzę Katedralną i pociągi:-).

Wejście do Śluzy Katedralnej z piękną łąką

łąka przed Śluzą

widok z Café Widoki

Widok z Café Widoki

Po przerwie na kawę dotarliśmy na dworzec autobusowy, gdzie wsieliśmy w srebrno-bordowo-żółty autobus linii 401. Po 10 min. jazdy luksusowym, według naszego małego specjalisty, pojazdem Swarzędzkiego Przedsiębiorstwa Komunalnego sp. z o.o. byliśmy na miejscu. 

Skansen znajduje bardzo blisko przystanku Swarzędz Skansen. Jest to podobno największe muzeum etnograficzne poświęcone historii polskiego bartnictwa i pszczelarstwa. Znajduje się na terenie parku, w którym stoi też pałacyk myśliwski. 

Zwiedzanie zaczęliśmy od wystawy w budynku Muzeum. W pierwszej kolejności zwrócił naszą uwagę eksponat znany z Pszczelego Festynu, czyli szklana gablota z żywymi pszczołami i plastrami wosku. To niesamowita możliwość bezpiecznego zobaczenia, jak wygląda ul w środku. 



 
Szklany ul

Życie pszczoły robotnicy

Następnie poczytaliśmy trochę ciekawostek o życiu bohaterek wystawy i obejrzeliśmy ule architektoniczne - m.in. miniatury Ratusza i Katedry w Poznaniu, poznańskiej Opery czy parkowego pałacu. Na wystawie można zapoznać się również z informacjami o pionierach polskiego pszczelarstwa, różnymi sprzętami niezbędnymi w pracy bartników i pszczelarzy czy z historią jedwabnictwa w Polsce. Warto tu zaznaczyć, że choć historia pszczelarstwa ma swój początek w starożytnym Egipcie, Polskę nie bez powodu nazywano mlekiem i miodem płynącą. Od niepamiętnych czasów ludzie podkradali miód dzikim pszczołom a później zajmowali się hodowlą pszczół a miodu uzyskiwano tu tyle, że można było zaopatrzyć całą Europę.




 

Po chwili zabawy z muzealnym kotem kupiliśmy na pamiątkę wycieczki książkę z dobrze znanej nam serii pt.: "Mam przyjaciela pszczelarza". 

Druga część ekspozycji znajduje się na dworze i obejmuje gromadzone od lat 50-tych zeszłego wieku ule koszowe, skrzynkowe, architektoniczne i kłody bartne. Na terenie całego Muzeum jest ich blisko 250. Najstarszy eksponat liczy 700 lat i jest to  dębowa kłoda bartna wyłowiona z Bugu w 1927 r. Jej świetny stan zawdzięczamy temu, że została nasycona kitem pszczelim (Jacek Łuczak: Wielkopolska. Przewodnik turystyczny. Poznań 2007). Z kolei najcenniejszy to ul- figura św. Ambrożego - patrona pszczelarzy. 

Wszystkie ule otaczają miododajne rośliny: piwonie, kosmosy, irysy, nagietki, malwy i wiele innych. Pszczeli ogród znajduje się natomiast w sąsiedztwie torów kolejowych, co daje dodatkową przyjemność obserwacji pociągów dla ich miłośników (przypadkiem towarzyszył nam taki jeden).



Po zwiedzaniu udaliśmy się do pałacyku, w którym znajduje się restauracja @https://pl-pl.facebook.com/PalacykPodLipami/ i zjedliśmy tam całkiem smaczny obiad. 



Wyprawę zakończyliśmy powrotem luksusowym, a jakże, autobusem na Śródkę.


czwartek, 26 maja 2022

Pyzdry

Długo tu nie było żadnych nowych wpisów. O ironio, nie z powodu braku odwiedzonych miejsc i wydarzeń godnych zdania z nich relacji, a przeciwnie - wobec klęski ich urodzaju. Ilość naszych mniejszych i większych wycieczek oraz spacerów powoduje, że ciężko znaleźć czas na późniejsze ich opisywanie. 

W ostatnią niedzielę rodzinnie wybraliśmy się na niedzielną wycieczkę do Pyzdr. To położone nad Wartą, niedaleko Żerkowsko-Cieszewskiego Parku Krajobrazowego, miasteczko do tego stopnia pozytywnie nas zaskoczyło, że postanowiłam je tu przedstawić. 

Pierwsza wzmianka o miejscowości pochodzi z 1331 r. Wówczas Pyzdry zostały zaatakowane przez Krzyżaków w związku z informacją o ukrywaniu się w nich królewicza Kazimierza. Syn Władysława Łokietka, dzięki pomocy mieszkańców, zdążył jednak uciec z Pyzdr a Krzyżacy spalili osadę.

Z wdzięczności za udzieloną ochronę Kazimierz Wielki odbudował miasto i doprowadził do wzniesienia w nim zamku. Niestety po tym jak został on zniszczony w potopie szwedzkim, nigdy go nie odbudowano.

Pamiątkami po zamku są obecnie tylko: nazwa ulicy, przy której się znajdował i mural, o którym poniżej. Mimo tego, w Pyzdrach jest całkiem sporo, jak na takie małe miasteczko, miejsc wartych odwiedzenia. 

My zaczęliśmy od kawy w przytulnej kawiarence znajdującej się w Domu Podcieniowym na rynku @https://www.facebook.com/KuczoraCafe/. Lokal powstał jesienią zeszłego roku. Pięknie odremontowane wnętrze, klimatyczny ogródek i bardzo dobre ciasta zrobiły na nas wrażenie. Niezwykle ciepłe uczucia wzbudził w nas również niewysoki rachunek za tę przyjemność. Za ciasta i napoje dla naszej trójki zapłaciliśmy dwadzieścia kilka złotych.



Następnie udaliśmy się do Muzeum Regionalnego Ziemi Pyzdrskiej @https://www.facebook.com/Muzeum-Regionalne-Ziemi-Pyzdrskiej  I tu kolejne miłe zaskoczenie. Przesympatyczny kurator i ciekawy zbiór militariów, dokumentów, pieczęci, dzieł sztuki, zabytków techniki, etnograficznych i kolekcja zbiorów przyrodniczych i archeologicznych. Naszego czterolatka bez reszty pochłonęła zabawa modelami budynków z dawnego grodu.












Gdy przyszedł czas opuszczenia tej placówki, naszym oczom ukazała się kolejna atrakcja: schody wyłożone mozaiką przywołującą skojarzenia z klimatem Barcelony. 



Zeszliśmy nimi wprost na tak urocze domki.





Następnie spacerem nad rzeką doszliśmy do monumentalnego murala pokazującego to, jak kiedyś wyglądało miasto. Z lewej strony widzimy na nim najstarszy kościół w mieście pod wezwaniem Narodzenia NMP, dalej: charakterystyczne domy podcieniowe, jeden z siedmiu kiedyś istniejących w Pyzdrach kościołów pw. Świętego Krzyża, wciąż istniejący kościół Ścięcia głowy św. Jana Chrzciciela, synagogę, stary ratusz, wiatraki i mury, którymi otoczone było miasto.














Wracając w pobliże Warty pomyśleliśmy, że Pyzdry wspaniale wykorzystały atuty wynikające z bliskiego jej sąsiedztwa. W okolicach rzeki znajdują się drewniane ławy i huśtawy ustawione w taki sposób, by podziwiać z nich piękne widoki na rzekę i otaczającą ją naturę. Są także miejsca ogniskowe i do grillowania. Po wodzie pływają dwa stateczki wycieczkowe, koszt godziny takiej wycieczki to 100 zł (za cały statek). 







Nad rzeką znajduje się też drugi ogromny miejski mural. Jego tematem jest, a jakże, Warta i to, jak kiedyś wyglądała rekreacja mieszkańców z jej wykorzystaniem.  Do stworzenia dzieła wykorzystano archiwalne zdjęcia przedstawiające historię Pyzdr. Ukazano codzienność dawnych mieszkańców nad Wartą: mężczyzn kąpiących się w wodzie, kobiety przechodzące przez dawny most, praczki, dzieci i kajakarzy.

Kolejną atrakcją okazał się odrestaurowany wiatrak holenderski. Po drodze do niego zahaczyliśmy jeszcze o źródełko Pijzdrój.






Po wiatraku oprowadził nas Pan, który mieszka w pobliżu. Z pasją, energią i humorem pokazał nam trzy piętra we wnętrzu i opowiedział o jego mechanizmie. Wiatrak w Pyzdrach jest jednym z niewielu zachowanych na terenie Wielkopolski. Murowane wiatraki nigdy nie były tak popularne jak te drewniane, które były tańsze i można było zmienić ich lokalizację. Pyzdrski holender jest unikatowy z uwagi na kompletny, oryginalny i sprawny ciąg technologiczny. Mimo zamontowania w dwudziestoleciu międzywojennym urządzeń elektrycznych , zachowane zostały mechanizmy napędzane siłą wiatru. Raz w miesiącu wiatrak jest uruchamiany, co odbywa się w obecności publiczności. Na koniec zwiedzania nasz przewodnik poprosił o to, by nieść dalej w świat informację o tym, że Pyzdry są super. W pełni się zgadzamy. Są!

Wycieczkę w Pyzdrach zakończyliśmy w lokalnej pizzerii, która również nas nie zawiodła.

Wracając, zatrzymaliśmy się jeszcze w Kołaczkowie, które swą sławę zawdzięcza Władysławowi Reymontowi.  Ten kupił majątek w 1920 r. i wyremontował budynek m.in. za środki uzyskane z tantiem za amerykańskie wydanie "Chłopów". Mimo że pisarz ustnie deklarował przekazanie majątku po śmierci na dom spokojnej starości dla pisarzy, nic z tego nie wyszło. Gdy Reymont opuścił ziemski padół, jego żona szybko sprzedała pałac i przeniosła się na Mazowsze, gdzie ponownie wyszła za mąż (bo to zła kobieta była;-)). Pałac kupił znany poznański lekarz Antoni Jurasz, który podczas przyjazdów do Kołaczkowa bezpłatnie leczył tutejszych mieszkańców. Dziś w budynku znajduje się biblioteka i Izba Pamięci poświęcona Reymontowi.












piątek, 4 lutego 2022

Rannikami wiosna się zaczyna!

 Kiedy 2 dni temu zobaczyłam na fejsbukowym profilu Nadleśnictwa Łopuchówko zapowiedź transmisji z Poznania w polsatowskich Wydarzeniach, punktualnie o 18.50 włączyłam telewizor. W materiale na temat "Czy to już przedwiośnie nadchodzi?" oczywiście pokazano jedne z pierwszych wiosennych kwiatów - ranniki zimowe (opisane przeze mnie wcześniej m.in. tu: http://venimus-vidimus.blogspot.com/2014/02/w-deszczu-malenkich-zotych-kwiatow.html?m=1).

Choć wskazano jedynie, że materiał został nakręcony w Poznaniu, wiele wskazuje na to, że konkretnie miało to miejsce w Radojewie. Wobec tego następnego dnia udałam się do radojewskiego parku, by osobiście przekonać się czy te maleńkie żółte kwiaty już tu kwitną czy jeszcze nie. Pogoda była piękna, słychać było żurawie (które widziałam już w okolicy ze 2 tygodnie temu), dzięcioły i wiele innych ptaków, których niestety nie potrafię rozpoznać po śpiewie. Były i ranniki. Póki co powoli i nieśmiało wychodzą na powierzchnię, ale SĄ! I zapowiadają nadejście wiosny, na co chyba większość z nas z utęsknieniem czeka.






czwartek, 8 kwietnia 2021

Wiosno, kiedy wrócisz? Migawki z Ogrodu Botanicznego.

 Coś w tym roku wiosna ociąga się z rozgoszczeniem się u nas na dobre. Pomimo że formalnie mamy ją od niemal trzech tygodni, to aura za oknem bardziej zimowa niż wiosenna. Końcówka marca była jednak piękna. Poniżej wiosenne migawki z Ogrodu Botanicznego. Kwitły tam m.in. krokusy we wszystkich możliwych kolorach, przylaszczki, przebiśniegi, śnieżyce wiosenne, ranniki zimowe. Na pewno warto tam teraz zaglądać bo stopniowo będzie coraz ładniej.